![]() |
| commons.wikimedia.org |
1. Śpiew z playbacku.
2. Nadwaga.
3. Nie umie tańczyć.
4. Nie umie się wysławiać.
I co?
Całe 90 minut, czyli 27 piosenek "zaśpiewanych" z playbacku... i to nie jest taki playback, który został wcześniej nagrany w studiu na potrzeby koncertów, tylko ten sam co słyszymy w radiu. Nawet elektroniczne wstawki, męski głos - Britney udaje, że śpiewa :-)
Nadgawa? Nie wiem jak to opisać, dziewczyna ma już 32 lata, dzieci, rodzinę, a wszyscy pamiętają ją, jak była drobną, wygimnastykowaną 17-latką. W niektórych strojach scenicznych wyglądała całkiem dobrze, chociaż trudno nazwać stanik i majtko-spodenki jakimkolwiek strojem.
Brit nawet potrafi tańczyć...lecz w niektórych momentach nie dorównuje tancerzom, którzy jej towarzyszą. Mógłbym to wybaczyć jeśli śpiew byłby na żywo... ale to był playback, więc kolejny fail!
Średnio co 3 - 4 piosenki mogliśmy usłyszeć na żywo głos Brit, pytała się "co słychać?", "jak się bawicie?", "nie słyszę was!" i raz "patrzcie na mnie".
Kurde... czy tak młoda osoba jak Britney Spears, na serio ma tak zniszczony głos alkoholem, narkotykami i stylem życia, że nie może zaśpiewać chociażby jednej piosenki na żywo? Czy idąc na taki koncert, gdzie słyszymy playback to nie jesteśmy oszukiwani?
Myślę, że fani Britney są już tak przyzywczajeni do życia artystki ( dla przypomeninia, zgoliła głowę na łyso ), że taki "drobny" szczegół jak playback jej wybaczą :-)
Myślę, że fani Britney są już tak przyzywczajeni do życia artystki ( dla przypomeninia, zgoliła głowę na łyso ), że taki "drobny" szczegół jak playback jej wybaczą :-)






